Poniżej do poczytania wywiad którego udzieliłem dla portalu wspinajsie.com
Pierwsza odsłona z cyklu wywiadów „Od Rodzica dla Rodzica”. Na pierwszy ogień poszedł Sławomir Sobański – ojciec dwóch wspinających się pociech i głowa wspinaczkowej rodziny . Zapraszamy do poczytania.
Twoja rodzina to rodzina wspinaczkowa: jak to wszystko się zaczęło?
Miłością do wspinania zaraził nas Wojtek Michalski – instruktor, do którego trafiliśmy na kurs ściankowy, a następnie skalny na Jurze i w Sokolikach. Po kursie już wiedzieliśmy, że wspinanie będzie w naszym życiu odgrywać bardzo dużą rolę. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że aż tak dużą. Naszych chłopców zabraliśmy pierwszy raz w skały jak mieli, jeden osiem, a drugi cztery lata – obaj już od około pół roku wspinali się na sztucznej ściance. Te wspólne wyjazdy bardzo mocno połączyły nas jako rodzinę i jeszcze bardziej zbliżyły nas do siebie. Teraz nie wyobrażamy już sobie życia bez wspinania, spania pod namiotem, wieczornych ognisk i spotkań z przyjaciółmi w Michałowej Karczmie w Podlesicach.
Kostek ma dziewięć lat i już sporo sukcesów na koncie. Praktycznie z każdych zawodów przywozi medal: jak nie złoty to srebrny. Opowiedz nieco o podejściu Kostka do wspinania oraz treningach.
Jego wyniki biorą się z pasji, zaangażowania i ciężkiej pracy. Wstaje rano z pytaniem na ustach: „czy dziś jest trening ?”. Uwielbia wspinanie i jest gotów zrezygnować ze wszystkich innych przyjemności by tylko się wspinać. Nigdy nie musieliśmy go zachęcać ani do treningów, ani do wyjazdów w skały. My ze swojej strony robimy wszystko by mu to umożliwić, równocześnie pamiętając o tym, że wyniki w zawodach nie są najważniejsze. Chcemy by nie zatracił radości ze wspinania i by każdy start w zawodach traktował jako próbę pokonywania własnych słabości, a nie jako rywalizację z innymi dziećmi. Kostek obecnie trenuje około cztery razy w tygodniu, więc dość intensywnie jak na takie małe dziecko. Jest jednak w dobrych rękach, pod opieką świetnej trenerki – Oli Taistry oraz fizjoterapeuty. Staramy się także zapewniać mu odpowiednią dietę by zdrowo się rozwijał.
A jak to wygląda u młodszego, pięcioletniego Stasia?
Staś jest zupełnie inny niż Kostek. Wspina się wtedy kiedy chce. Czasem nie można go zaciągnąć do domu ze ściany, a czasem mówi wprost: „dziś się nie wspinam” – i wtedy nawet nie próbujemy z nim dyskutować, bo wiemy, że nic nie wskóramy. Nie naciskamy, bo wspinanie nie jest rodzajem aktywności w którym kogokolwiek do czegokolwiek powinno się zmuszać. Staś jest jednak wpatrzony w Kostka i spodziewamy się, że gdy przyjdzie właściwy moment, sam da nam do zrozumienia, że chce ćwiczyć i wspinać się więcej. Trudno jest myśleć o jakimkolwiek usystematyzowanym treningu dla dziecka w wieku pięciu lat, najważniejsze, że ma stale kontakt ze wspinaniem, potrafi się nim bawić i czerpać z niego radość.
Czy chłopcy nie są zmęczeni tak intensywnie spędzanym czasem?
Zawsze byli hiperaktywni, nie wiem co bym z nimi zrobił gdyby nie wspinanie…
Jak Kostek godzi treningi z obowiązkami szkolnymi?
Ponieważ wspinanie jest dla niego najważniejsze, więc łatwo dał się namówić na odrabianie lekcji w szkole przed treningiem. Czasem ze względu na wyjazdy musi nadrabiać też zaległości szkolne. Ma jednak bardzo dobre oceny i jest jednym z najlepszych uczniów w klasie. Nie mamy więc problemu.
Podczas wakacji Kostek startował w prestiżowych zawodach Arco Rock Junior. Opowiedz proszę o przygotowaniach do zawodów, starcie oraz wrażeniach.
Zawody Rock Junior rozgrywane są co roku w ramach festiwalu Rock Master w Arco. Startują w nich najlepsi młodzi wspinacze z całego świata podzieleni na trzy kategorie wiekowe. Kostek startował w najmłodszej grupie do lat dziewięciu. Same zawody rozgrywane są na przepięknej ścianie na Arco Stadium, na tej samej, na której tydzień później startują najlepsi seniorzy. Składają się z trzech konkurencji: czasówek, bulderów i jednej drogi na trudność, a o ostatecznej klasyfikacji decyduje suma punktów zdobytych w każdej z nich. Tym samym w zawodach najlepiej wypadają wszechstronni wspinacze. Dla nas był to pierwszy wyjazd na zawody za granicę. Przygotowania zaczęliśmy za późno – na miesiąc przed startem, był to też dopiero początek współpracy z Olą. Mimo to występ Kostka mógłby być całkiem udany, gdyby nie drobne błędy. W czasówkach potknął się dwa razy, a na trudność próbował złapać chwyt na ścisk, nie widząc, że w środku jest wygodna dwójka. Ostatecznie skończył na pietnastym miejscu i było to dla niego bardzo cenne doświadczenie – pierwszy raz w życiu znalazł się poza podium zawodów. Zawody za granicą to zupełnie inny świat, inne drogi, inne wymagania, tylko poprzez częste startowanie można zdobyć wystarczające doświadczenie, które potem będzie procentować.
Ostatnio pomaga wam w treningach Ola Taistra. Jak to wygląda w praktyce? Skąd pomysł aby zaangażować Olę ?
Kostek trenuje indywidualnie z Olą, półtorej godziny dziennie, trzy – cztery razy w tygodniu. Gdy Ola wyjeżdża ja dostaję szczegółową rozpiskę treningową i wcielam się w rolę trenera. Mam o tyle łatwiej, że każdy trening dostaję rozpisany co do minuty. Na początku swojego wspinania Kostek trenował w sekcji, nie do końca spełniało to jednak jego oczekiwania. Jest dzieckiem, które potrzebuje dużo uwagi, nie lubi być pozostawiany sam i często narzekał, że gdy ma problem to brak mu kogoś do pomocy. O ile dla większości dzieci wspinanie w grupie z innymi dziećmi jest optymalnym rozwiązaniem treningowym o tyle dla Kostka było uciążliwe – ciągle narzekał, że nie robi wystarczająco trudnych rzeczy. Wiedzieliśmy już wtedy, że musimy znaleźć kogoś, kto poświęci mu więcej czasu. Na ścianie na której trenowaliśmy ćwiczyła też Ola z dwoma małymi dziewczynkami – zazdrośnie obserwowaliśmy jak wyglądają treningi prowadzone przez nią. Z chwilą gdy dojrzeliśmy więc do decyzji rezygnacji z sekcji wybór trenera mógł być tylko jeden. Nie zawiedliśmy się. Ola bardzo szybko zbudowała z Kostkiem unikalną relację, lubią się i szanują wzajemnie. W treningach bardzo duży nacisk kładzie na ogólny rozwój oraz technikę. Profesjonalizm, z którego słynie jako zawodniczka, widać też na każdym kroku w jej treningach, wszystko jest idealnie poukładane, a do tego jest po prostu niezwykle sympatyczną i miłą osobą.
Sporo jeździsz z chłopcami na zawody wspinaczkowe. Możesz przybliżyć kulisy takich wyjazdów. Jak układają się wasze relacje? Czy jest duża presja czy raczej większy luz?
Sporo to chyba mało powiedziane, w tym roku było to aż piętnaście razy. Kostek wystartował chyba we wszystkich imprezach dla dzieci jakie były organizowane w Polsce. Na ten rok taki właśnie był plan, zebranie jak największej ilości doświadczeń. Staram się za wszelką cenę zdejmować z niego presję związaną ze startami. Sam sobie stawia cele i jest dla siebie bardzo surowy, więc potrzebne mu jest oparcie i kibicowanie, a nie dodatkowy element motywacyjny. Jedyne co mu powtarzam to by dawał z siebie wszystko, zazwyczaj to wystarcza do zrobienia drogi, jeśli jednak nie, to musi sam przed sobą wiedzieć, że zrobił wszystko co w jego mocy – wtedy łatwiej znieść niepowodzenia. Jeśli chodzi o organizację wyjazdów to nie jest to żadna sztuka tajemna, chociaż trzeba się przygotować na kilka wyrzeczeń. Czasem jedziemy dzień wcześniej i śpimy w hotelu lub pod namiotem, czasem wstajemy wcześnie rano, nawet o trzeciej w nocy by dojechać na czas i wystartować. Tu jednak zawsze mogę liczyć na Kostka – to on nastawia budzik i pilnuje byśmy nie zaspali.
W sezonie, w weekendy jeździcie całą rodziną na wspin. Jak wygląda taki wspinaczkowo-rodzinny wyjazd? Jaki jest podział obowiązków rodzicielskich?
Tak samo jak bez dzieci, no może jest mniej piwa i wcześniej kładziemy się spać. Poza tym żyjemy tak jak większość wspinaczy. Zazwyczaj wyjeżdżamy już w piątek wieczorem, śpimy pod namiotem, wstajemy rano i ogień w skały, wieczorem „Michałowa Karczma” i ognisko, a w niedzielę wieczorem powrót do domu. Wspinając się z dziećmi trzeba tylko pamiętać o kilku dodatkowych rzeczach, takich jak więcej napojów, dodatkowe jedzenie, ubranie na każdą pogodę. Ważny jest też właściwy dobór rejonu, tak by każdy mógł nawspinać się do woli. Dobrze by dzieci wspinały się pierwsze, dopiero jak się trochę zmęczą zaczynamy się wspinać my. Nie ma też szans na długie patentowanie dróg, dzieci potrzebują by ciągle coś się działo i rodzice cały dzień wiszący na jednej drodze nie są najbardziej interesującym obrazem. Podział obowiązków jest prosty – kto się nie wspina ten zajmuje się młodszym, czasem też znajdzie się jakaś miła wspinaczka spragniona opieki nad dziećmi – lubimy takie .
Sporo w waszej rodzinie kręci się wokół wspinania. To chyba coś więcej niż pasja. Czy można powiedzieć, że to sposób na życie?
Zdecydowanie. Jesteśmy w podobnej sytuacji jak większość wspinaczy, nawet decydując się na pracę zastanawiamy się jak bardzo będzie ograniczała naszą możliwość wspinania. Teraz sobie nie wyobrażamy życia bez niego i bez ludzi, których poznaliśmy. Większość osób, które się wspinają to fantastyczni ludzie i poza kontaktem z naturą i wielką frajdą jaką mamy ze wspinania, to właśnie obcowanie z nimi daje radość, z której trudno nam będzie kiedykolwiek zrezygnować.
Czy bywają u ciebie (lub żony) momenty zniechęcenia, znużenia takim stanem? W jakich okolicznościach przychodzą i jak sobie z nimi radzisz?
Jeszcze się nie zdarzyły. Kiedy zmęczeni wyjazdami w skały w każdy weekend zostaliśmy w domu, to szybko okazało się, że nie wiemy co ze sobą zrobić. W zimie jest trudniej, ciągłe treningi na tych samych ścianach mogą być nudne, na szczęście Kostek jest niezniszczalny i gdy ja odpocząłbym na fotelu on już dopilnuje bym zmienił zdanie…
Jakiej rady udzieliłbyś rodzicom wspinających się pociech?
Jeśli są to rodzice wspinający się, to przede wszystkim nie przenoście swoich ambicji na dzieci. Zbyt często widzę rodziców zmuszających dzieci do robienie rzeczy, których one nie chcą. Wspinajcie się sami i pogódźcie się z myślą, że Wasze dzieci będą się wspinać lepiej od Was – stanie się to prawdopodobnie szybciej niż myślicie. Jeśli natomiast jesteście rodzicami, którzy się nie wspinają, to zacznijcie. Nawet jeśli nie wciągniecie się w ten świat tak jak my, to Wasze dzieci to docenią, poczują się pewniej i będą z Wami spędzać więcej czasu.
Na co powinni przygotować się rodzice dzieci, które rozpoczynają swoją przygodę ze wspinaczką?
To zależy od tego czy będzie to tylko piękne hobby, czy wspinanie zawodnicze. W przypadku wspinaczki weekendowej i okazjonalnej nie wiąże się to z jakimiś szczególnymi kosztami czy wyrzeczeniami. Jeśli jednak wspinaczka zawładnie życiem dziecka, tak jak w przypadku Kostka, to trzeba być przygotowanym na wywrócenie świata do góry nogami. Kilka razy w tygodniu trzeba jechać na trening, bardzo dbać o zdrowie dziecka oraz o to co i kiedy zjada. Do tego dochodzą wyjazdy na zawody i sprzęt. To wszystko kosztuje i to nie mało, na przykład jedną parę butów Kostek zdziera w trzy miesiące.
Jakie są wasze plany wspinaczkowe na najbliższe miesiące?
Teraz intensywnie trenujemy – wszyscy. W połowie stycznia startuje Turniej Czterech Ścianek – jedna z najważniejszych corocznych imprez. Kostek od przyszłego roku będzie startował w starszej kategorii wiekowej, do lat jedenastu, rywalizując z dziećmi często wyższymi o głowę od niego, zobaczymy jak mu będzie szło. Potem wreszcie wiosna i skały, które będą priorytetem na 2014 rok. Liczymy też, że przynajmniej kilka razy uda się nam wyjechać na west.
Dziękuję za rozmowę i życzę mega spręża dla całej rodziny .
Dla wspinajsie.com rozmawiała Aga Adamiecka
Fot. archiwum rodzinne
No Comments